Świat był ostatnio świadkiem dziwnej akcji. Związki ateistów najpierw z Wielkiej Brytanii, a potem z innych miejsc na świecie, wykupiły reklamy na autobusach mające na celu uświadomienie ludziom braku obecności Boga.
Paradoskalnie jednak działania tych ludzi przybliżają ich do Kościoła, z którym tak zażarcie walczą. Wystarczy przyjrzeć się tylko bliżej absurdowi wojujących ateistów. Boga zastępuje tutaj brak Boga, pojęcie, w które gorliwie wierzą i walczą o nie do ostatniego tchu. Kościół zastępują Związki Ateistów - działające na, mimo wszystko, podobnej w pewnym stopniu do działalności Kościoła zasadzie, są to stowarzyszenia zreszające ludzi, odwołując się do wcześniejszego założenia, wierzących w brak Boga. Związki ateistów prowadzą też swoistą działalność misyjną - vide owe reklamy na autobusach. Ateiści swoją wiarą w niewiarę przewyższają poziom głębokości wiary niejednego katolika.
Prawda jest taka, że człowiek naturalnie potrzebuje Boga w swoim sercu i jeśli odrzuca Go, to szuka sobie innego bożka, którym może go zastąpić. Jest to uwarunkowane, jeśli nie genetycznie, to na pewno dziejowo - już od zarania dziejów człowiek składał hołd bóstwom, bożkom czy siłom natury potężniejszym od niego. Podobnie działają wojujący ateiści, którzy, odrzucając Boga, zastąpili go jego brakiem. Bronią swojej idei, wierzą w nią i walczą o nią do ostatniego tchu. Dlatego też uważam, że prawdziwy, idealny ateizm możliwy jest tylko w teorii. Jeśli spotkam kiedyś człowieka, który autentycznie nie wierzy w nic i nie ma żadnego substytutu dla Boga w swoim sercu, a udaje mu się w takim stanie normalnie żyć - zasłuży on na mój dozgonny szacunek. Niestety na razie styczność mam raczej z ateistami "na pokaz", podkreślającymi swoją inność przez odrzucenie Boga (i natychmiastowe przyjęcie nowego bożka).
Reasumując jednak, ateizm staje się dzisiaj nowym wyznaniem. Jest to zjawisko bez wątpienia dziwne, bez charakterystycznego dla siebie przywódcy czy "proroka", ale coraz bardziej zaczyna przypominać wiarę. Wiarę będącą zlepkiem wszystkich innych wierzeń i zespojoną ciągłym podkreślaniem braku swojej wiary. Ciekaw jestem jak dalej rozwinie się sprawa coraz to popularniejszego ateizmu? Spotkania co niedzielę w lokalnej siedzibie ateistycznego związku? Wspólne rzucanie jajkami w zdjęcie miejscowego proboszcza? Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że laicyzacja i ateizacja społeczeństwa to moda chwilowa. Nie - nie mam tym samym zamiaru zmuszać ludzi do wierzenia, czy nakazywać im wiary. Ale chciałbym, żeby każdy, przed dokonaniem swojego życiowego wyboru - dwa razy pomyślał.
* Po dłuższym namyśle - wysyłam ten felieton do druku do "Gazety Regionalnej" :) *