czwartek, 30 października 2008

Wiersz



"Cynamon"

Zapachniało cynamonem
pośród cmentarzyska róż
zapachniało Twym kolorem
Twą sukienką jak ze snu

Zapachniało pełnią słońca
w jasną i gwieździstą noc
chciałem tak trwać już bez końca
zasłuchany w Twój anielski głos

Mówią że jest coś specjalnego
w tajemniczym Twoim pięknie
co cię spotka co cię złapie
że mu nigdy nie uciekniesz

Jest jest tam coś takiego
w Twojej gładkiej białej szyi
Za co wszyscy świata Werterowie
Zmarliby gdyby jeszcze żyli

Było też to w Twoich oczach
(chociaż teraz trochę zgasło)
gdy mówiłaś tamte słowa
że nie mogłem potem zasnąć

Zapachniało zajaśniało
Twym uśmiechem Twą radością
jedni zwą to przywidzeniem
inni zaś romantycznością 

piątek, 10 października 2008

Co to za miejsce?

Mała zagadka: który z Chojniczan rozpozna co to za miejsce w 1m 10s teledysku? Sama piosenka nieważna, jakaś parodia Feel'a :) 

http://www.joemonster.org/filmy/11535/Parodia_Feel_Powalam_spiewem

Nagroda: satysfakcja? :)

czwartek, 9 października 2008

Naprawianie świata


Prawdą jest, że najcenniejsze sentencje, wskazówki, cytaty, etc. tworzy samo życie, a nie mądrzy filozofowie. I rację mają ci, którzy uważają, że trzeba te myśli skrzydlate zapamiętywać. 

Usłyszałem dziś jedne z mądrzejszych słów świata (wiem, hiperbolizuję) - "Największą przyjemnością na świecie jest, kiedy widzisz, że ludzie, którzy wcześniej słuchali 'hemoroidów' [określenie na mało ambitną muzykę - przyp. autor posta] dzięki tobie nawracają się i słuchają muzyki, która niesie za sobą przesłanie. To pewien sposób na naprawianie świata." - nie sposobna mi się z tym nie zgodzić, jako że zaliczam się do pewnego rodzaju muzycznych szowinistów - nienawidzę muzyki płytkiej, bez przesłania i nieciekawej. Inną sprawą jest, co do takiej muzyki się zalicza (bo każdy styl/rodzaj/gatunek niesie za sobą zespoły dobre i cienkie jak barszcz). 

I rzeczywiście łezka mi się w oku czasem zakręci jak widzę, kiedy ludzie, którzy słuchali Britney Spears, czy innych homo-niewiadomo nagle zagłębiają się w klasycznego rocka, country, bluesa, cokolwiek co niesie przesłanie inne niż chęć zarobienia na słuchaczu sporych pieniędzy. To uczucie to pewna pochodna od rodzicielskiego, wrodzonego, przymusu wychowywania potomstwa. Tak jak rodzic stara się w dziecku zaszczepić pewne ideały, wartości i przekonania, tak ja staram się zarażać ludzi nawykiem aktywnego słuchania - słuchania "uchem, a nie brzuchem" - czyli nie, żeby tylko bit sobie 'baunsował' - ale żeby rzeczywiście można było z tej muzyki coś wynieść. 

Niektórzy mogą uważać, że nie powinienem nikogo skłaniać do słuchania konkretnej muzyki - i też mają rację. Nie skłaniam i nie chcę skłaniać nikogo, do niczego. Chcę tylko pokazać ludziom, że dzięki tej muzyce, której słucham świat moich wartości znacznie się wzbogaca, razem z moją duszą i osobowością. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest zatwardziałym fanem muzyki, ale uważam, że człowiek bez muzyki właśnie żyć nie może, ergo im ambitniejsza jego muzyka, tym on sam jest duchowo bogatszy. Zdaniem - powiedz mi czego słuchasz, a powiem ci kim jesteś (lub przynajmniej jakie wartości ze sobą niesiesz). 

Pozdrawiam, słuchajcie, czego słuchacie i NIGDY nie zamykajcie się na nowe gatunki! 

wtorek, 7 października 2008

Panie, nie w ta zajta!


Zastanowił mnie ostatnio fakt, że ludzie z innych stron Polski nie rozumieją co do nich mówię. Nie, żebym mówił niewyraźnie, ale zastanawia mnie - jak na przykład porozumiewają się Warszawiacy albo Krakowiacy bez, niezbędnego na codzień, wichajstra? 

Co mówią, jak nie jo? Czym czyszczą podłogę jak nie szrubrem? Czyje zaloty odrzucają, jak nie absztyfikantów? Gdzie idą, jak nie w którąś zajtę? Co jedzą, jak nie szneki czy eintopp? Jak chcą się zgodzić to co mówią, jak nie sicher? Zamiast koszyk nie mówią kipka? I tak dalej... 

Biedny i ubogi ten język polski i ciężko się jakoś sensownie porozumieć, kiedy braknie nam regionalnych określeń... Jo, bez tego, to to nie je sicher... :P

poniedziałek, 6 października 2008

Przemijasz, przemijam, przemijamy...

Kenny Chesney w piosence Don't Blink śpiewa, że nie pownniśmy mrugać, bo nagle z sześciolatka zmieniamy się w żonatego mężczyznę przed trzydziestką. Trudno mu odmówić racji. Kto z PT czytelników nigdy nie doznał uczucia, że ostatnie kilka lat minęło jak z bicza strzelił - ten może uważać się za wielkiego szczęściarza. 

Ja sam ledwo co zacząłem podstawówkę, a nagle znalazłem się w liceum, które też już niedługo mi się skończy. Życie mija w zawrotnym tempie, co nie zawsze wychodzi nam na dobre. Owszem - masa rzeczy zdarzyła się w moim życiu, ale... to wszystko trwało może jeden dzień, gdyby odnieść to do mojego odczucia tego minionego czasu.

Zastanówmy się, proszę was wszystkich, nad swoim życiem. Co robimy, gdzie jestesmy, co się w okół nas dzieje. Przemijamy i nic na to nie poradzimy, sprawmy więc chociaż, żebyśmy przemijali powoli! 

środa, 1 października 2008

Złota polska jesień...

No i nadeszła - przez niektórych szumnie nazywana Złotą Polską Jesienią, przeze mnie listopadową szarugą - jesień. Nadeszła w wielkim stylu, od początku kalendarzowej jesieni nie udało mi się zaliczyć ani jednego naprawdę ładnego dnia. 

Owszem, zgadzam się, że kiedyś mogło istnieć takie zjawisko jak ciepła jesień, ale obecnie ten zlepek słów to podręcznikowy przykład oksymoronu. Obecnie już we wrześniu zaczyna się listopad, który trwa aż do grudnia w najlepszym wypadku. A taka pogoda wpływa na mój nastrój bardzo negatywnie, ergo i notki na blogu nie są zbyt wesołe. 

Dziwię się ludziom, którzy mówią, że ich ulubiona pora roku to jesień. Zazwyczaj pytam się wtedy, czy lubią jak pada, jest szaro i ponuro. Nigdy nie spotkałem osoby, która powiedziałaby, że lubi taką jesień. Wszyscy zgodnie twierdzą, że lubią ciepłą jesień, słoneczko, złote liście... Bullshit, powiadam wam. Tak jak co do liści się zgodzę - są piękne, tak w reszcie czynników nie ma wcale jesieni. To są po prostu ostatnie, jesienne już podrygi lata. Ciepłe słoneczko, ładna pogoda - to wciąż lato, choć kalendarzowo zahaczające o jesień. Jesień sama w sobie polega na deszczu, wszechobecnej szarości, podgniłych liściach zalegajacych na chodnikach i wstawaniu rano jak jest jeszcze bardzo ciemno. A tego tygryski nie lubią, a tym bardziej nie najbardziej. 

Niemniej jednak liczę, że uda mi się jeszcze załapać tej jesieni parę letnich dni, bo im szybciej zaczyna się listopadowa pogoda, tym we większą depresję wpadam. Pozdrawiam i słońca życzę!